Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/175

Ta strona została przepisana.

stępnej chwili żałowałem mego okrzyku. Ralf spojrzał na mnie dobrze znanym mi wzrokiem, na ustach jego błąkał się uśmiech tryumfującej brawury, a w oczach zapaliły się ogniki, które aż nazbyt dobrze zdradziły mi jego zamiary.
— Wiesz, że to pomysł wspaniały, znaleźć się w paszczy lwa i w obecności samej, wszechpotężnej policji oglądać owoce własnej pracy — rzekł Ralf tonem spokojnym, lecz poznałem po nim, że w myśli opracowuje już realizację tak lekkomyślnie przezemnie rzuconego pomysłu.
— Naturalnie, nie myślałem o tem serjo — dorzuciłem skwapliwie — a i ty, jak przypuszczam, nie nosisz się serjo z tego rodzaju zamiarami!
— Właśnie, że mylisz się, Bunny. Mam istotnie zamiar oglądnąć pamiątki po mnie samym. Nigdy jeszcze nie miałem tak poważnych zamysłów, jak obecnie.
— Czyżbyś istotnie chciał się narazić na takie niebezpieczeństwo, aby w jasny dzień udać się do Scotland Yardu, gdzie zna cię z opisu i fotografji każdy policjant?
— Może nie tyle w jasny dzień, jak w jasne elektrycznością oświetlone popołudnie. Otóż pójdę tam i raz jeszcze oglądnę moją utraconą własność — odparł Ralf, studjując artykuł w gazecie. — Popatrz, jak liczne ilustracje posiada ten artykuł. Oto skrzynia, którą wlokłeś wówczas do twojego banku, podczas, gdy ja siedziałem w środku, o czem ty nie miałeś pojęcia. A oto fotografja sznurowej drabiny i inych rekwizytów mojego zawodu. Wprawdzie ilustracje są tak niewyraźne i kiepskie, że trudno mi rozpoznać w niej moją własność. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak odwiedzie muzeum i przeko-