Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/177

Ta strona została przepisana.

mój chłopcze i nawet nie wyobrażaj sobie tej przykrej ewentualności, a przedewszystkiem daj mi spokojnie przeczytać gazetę.
Zbytecznem byłoby dodać, że na takie dictum rozpocząłem natychmiast starania o bilet. Przywykłem już u Ralfa do tego rodzaju wyskoków humoru, którym wobec zasadniczej zmiany jego sytuacji nie mogłem się nawet dziwić. Podczas, gdy ja wpadłem w zasadzkę policji i w więzieniu odpokutowałem moje sprawki, o Ralfie utrwaliło się mniemanie, że w czasie jednej ze swoich wypraw utracił życie. Wszystkie niedogodności nowej sytuacji przedewszystkiem jemu dawały się we znaki. Następstwem takiego stanu rzeczy było to, że mogłem śmiało załatwiać sprawy, których Ralf nawet tknąć się nie mógł i musiałem być zastępcą wszystkich jego interesów przed światem. Jest rzeczą zrozumiałą, że ta zależność odemnie musiała go dotkliwie rozgoryczać i upokarzać. Zadaniem mojem zatem było umniejszać poczucie tej zależności, jak tylko się dało i unikać najmniejszych nawet pozorów wyzyskiwania mojej przewagi. To też pełen najczarniejszych, najpesymistyczniejszych przeczuć udałem się na Fleet Street, aby wywiązać się z drażliwego zadania. Mimo mojej niewyraźnej przeszłości, zaczynałem tam czuć się nieco pewniejszy. Powodzenie naszych zamierzeń zjawia się zazwyczaj wówczas, gdy się go najmniej pragnie. Rzeczywiście pewnego pięknego dnia przybyłem do Harm Comon z biletem wstępu, wystawionym przez „Urząd dla czuwania nad wypuszczonymi z więzienia skazańcami“, który przechowuję po dziś dzień jako drogocenną pamiątkę. Dziwnym zbiegiem okoliczności bilet ten nie ma wypisanej daty i nawet dzisiaj uprawnia do wstępu do muzeum. Na bilecie