Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/178

Ta strona została przepisana.

był na moje żądanie dopisek: „Uprawnia do przyprowadzenia kilku osób“, o co postarał się mój nakładca.
— Ale on sam nie chce pójść z nami — tłumaczyłem Ralfowi. — Możemy zatem iść tam razem, o ilebyśmy mieli ochotę.
— Ralf uśmiechnął się po szelmowsku; był właśnie w doskonałym humorze.
— Nie radzę, Bunny, to niebezpieczne ryzyko, bo gdyby tak cię poznali, mogliby wpaść także na trop mojej osoby.
— Przecież zawsze jesteś tego zdania, że jest niepodobieństwem, aby cię poznali — odparłem.
— Nie cofam tego, wiesz dobrze, że żartuję. Mojem zdaniem nie grozi mi ani cień niebezpieczeństwa, lecz pocóż zastanawiać się nad tem, skoro możemy się sami o tem przekonać. Przywiązałem się już do tej myśli, że raz jeszcze oglądnę sobie owe pamiątki z lepszych czasów, lecz nie widzę najmniejszej przyczyny, dlaczego miałbym wciągać ciebie w matnię i narażać na kłopoty.
— Przecież już tem samem narażasz mnie, skoro pokażesz dostarczoną ci przeze mnie kartę wstępu, odparłem. — Gdyby miało się coś wydarzyć, to ja pierwszy dowiem się o tem i odczuję to na własnej skórze!
— To może chciałbyś być tam razem ze mną i przyjrzeć się naszym zbiorom?
— Jeżeli ma się sprawa źle skończyć, to na jedno wyjdzie, czy będę z tobą, czy nie.
— Wszak karta uprawnia do wstępu kilka osób?
— No tak.
— Sądzisz, że wpadłoby to w oko, gdyby jedna tylko osoba z niej korzystała?
— Być może.