Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/18

Ta strona została przepisana.

— To prawda, przydałbyś mi się raczej wewnątrz na miejscu. Lecz wyznam, że nie mam ochoty narażać cię na niebezpieczeństwo, o ile to nie jest konieczne, drogi Bunny.
— W takim razie pozwól, że ja wprowadzę ciebie — odezwałem się i już postąpiłem naprzód celem przejścia przez ulicę, jak gdybym udawał się do własnej siedziby. Myślałem, że Ralf pozostał po przeciwnej stronie, ponieważ nie słyszałem, aby podążył za mną, lecz ku mojemu zdumieniu ujrzałem go przy mnie przed bramą ogrodu.
— Trzeba będzie nauczyć cię sposobu chodzenia włamywaczy — szepnął, kiwając głową z politowaniem. — Nigdy nie powinieneś stąpać na obcasach. Widzisz, trawnik jest ogrodzony kamieniami; przejdź po nich, jak gdybyś chodził po linie. Na zwykłej drodze, posypanej żwirem, pozostają ślady, przytem unikniesz zbytecznego hałasu. Poczekaj, wolę cię przenieść!
Znajdowaliśmy się właśnie na zakręcie drogi. Ralf wziął mnie na ręce i cichym krokiem lamparta przekroczył żwirem wysypane miejsce.
— A teraz ściągnij buciki i włóż je do kieszeni — szepnął. — Oto pierwsze ujemne strony zawodu włamywacza — dodał na progu.
Jak przewidywaliśmy, brama nie była zamknięta na patentowy zatrzask, to też Ralf założył jeden ze swoich wytrychów, jak zręczny dentysta obcążki do wyrywania zębów. Dwa nie nadały się, wreszcie trzeci otworzył bramę, prowadzącą do hali. Staliśmy na macie, wyścielającej posadzkę, gdy nagle zegar wydzwonił godzinę tak przejmującym, dobrze znanym dźwiękiem, że wzruszony ująłem Ralfa gwałtownie za ramię.
— To ten sam melodyjny dźwięk zegara, który towarzyszył mi w godzinach niezapomnianego szczę-