Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/197

Ta strona została przepisana.

A zatem Ralf sądził, że ja zasnąłem poprostu w jego fotelu, nie troszcząc się o jego los! Nawet nie przeczuwał, jakie męki przeszedłem tutaj przez całą noc w obawie o niego! Jego sarkastyczne uwagi usłyszane po tem wszystkiem, co z jego winy wycierpiałem, podrażniły mnie do ostateczności. Ostatnim wysiłkiem woli powstrzymałem się, aby nie wybuchnąć.
— Gdzież u licha schowałeś się przede mną! — zapytałem ponurym głosem.
— W Scotland Yardzie, jak ci już powiedziałem.
— No tak, ale gdzie?
— Możesz się o to pytać, Bunny?
— Tak jest, mogę.
— A zatem wiedz, że schowałem się tam, gdzie i wówczas naszej pamiętnej eskapady bankowej.
— Chyba nie w skrzyni?
— A właśnie, że tak.
Spojrzenia nasze spotkały się na chwilę.
— Być może, że tam była ostatnia twoja stacja wędrówki. Lecz powiedz mi, gdzie poszedłeś wówczas, gdy po za mojemi plecami wymknąłeś się niespostrzeżenie, oraz skąd u licha wiedziałeś, dokąd się masz udać?
— Wcale nie wymykałem, lecz odrazu wszedłem do środka.
— Skrzyni?
— Właśnie!
Parsknąłem mu śmiechem w oczy.
— Mój kochany przyjacielu, chyba nie sądzisz, znając mnie od tylu lat, że jestem aż tak naiwny! Bezpośrednio po twojem zniknięciu widziałem te wszystkie przedmioty, leżące w tym samym porządku, co poprzednio, na wieku skrzyni. Nie brakło ani jednego, zapewniam cię! Widziałem również,