Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/29

Ta strona została przepisana.

czas wierzyłem, Raffles nie był nawet zdolny. Do tej chwili cechował nasze wzajemne stosunki pewien stopień honorowej szczerości, o ile to było możliwe między dwoma włamywaczami, jakimi byliśmy istotnie. A teraz i to się skończyło. Raffles podszedł mnie haniebnie. Zniszczył, złamał mi życie. Skończyłem z nim raz na zawsze, tak, jak ona, której nazwiska nie wolno mi wymienić, skończyła ze mną.
A jednak — podczas, gdy w myślach oskarżałem go namiętnie i osądzałem jego podstęp ze srogą bezwzględnością, w głębi serca musiałem uznać, że jego zamiar nie odpowiadał w żadnym stosunku przypadkowemu wynikowi postępowania. Nawet mu przez myśl nie przeszło, aby afera ta mogła zadać mi tyle cierpienia; najmniejsze skrzywdzenie mnie nie mogło wypływać u niego ze złej woli. Zdradę tę, o ile postępowanie Ralfa można tak określić, mogłem mu stanowczo wybaczyć, ponieważ stosowanie jego było niewątpliwie szczere i prawdziwe. Każda jego informacja, odnośnie do członków rodziny nowego lorda Lochmabena, była jasna i przejrzysta, lecz ja, opanowany jedynie myślą o mojej dziewczynie, byłem ślepy i głuchy na jego ostrzeżenia, aby mnie odwieść od zamiaru towarzyszenia mu w owej krytycznej chwili. Jeżeli mam być zupełnie szczery, to po ochłonięciu z pierwszego gniewu, musiałem przyznać w skrytości serca, że Raffles w niczem nie uchybił honorowej otwartości, obowiązującej naszą przyjaźń. Zdaje mi się jednak, że odróżnienie przyczyny od wyniku, zamiaru od następstwa, wymaga nieomylności sądu, na którą chyba nadczłowiek może się zdobyć, nigdy zaś przeciętny śmiertelnik.
Zarzut nie czytania dzienników, uczyniony mi przez Ralfa był najzupełniej umotywowany, to też