Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/31

Ta strona została przepisana.

do minimum w zestawieniu z troskami innej natury. Kochałem Ralfa szczerze, bez ubocznych pobudek i serdeczna przyjaźń, a nie ohydny proceder i brudne zyski z tego samego źródła czerpane, łączyły mnie z tym nadzwyczajnym człowiekiem, o wybitnej inteligencji i przemiłem, równomiernem, pogodnem usposobieniem. Jego przedsiębiorczość, nieustraszona odwaga, humor, nigdy niezawodząca pomysłowość, mogły istotnie zaimponować. Jedynie wstręt do ustąpienia pod przymusem, wskutek materjalnej potrzeby powstrzymały mnie od pogodzenia się z nim. Lecz sam gniew wkrótce ulotnił się, a gdy Ralf objawił pierwszy chęć pojednania się, odwiedzając mnie, przywitałem go okrzykiem radości.
Raffles udawał, jakoby między nami nic nie zaszło, mimo, że nie spotykaliśmy się przez kilka dni, które mnie wydawały się dłuższe, aniżeli kiedyindziej miesiące. Przez pryzmat mojej miłości własnej widziałem na jego pogodnej zazwyczaj twarzy cień troski i niepokoju. To też odczułem świadomą ulgę, gdy Ralf poruszył wreszcie drażliwy temat włamania do lorda Caruthersa.
— Czy nie słyszałeś o niej nic zgoła od owej nocy, drogi Bunny? — zapytał Ralf.
— Owszem, poniekąd miałem od niej wiadomości. Wołałbym jednak, abyśmy zmienili temat, mój Ralfie, o ile nie masz nic przeciw temu — odparłem.
— A zatem sprawa źle stoi między wami — zawołał z wyrazem zdziwienia, a nawet rozczarowania.
— Między nami wszystko skończone — objaśniłem go spokojnie. — A czy oczekiwałeś czego innego?
— Nie wiem — odparł Ralf. — Spodziewam się jednak, że dziewczyna, która nie wahała się posunąć tak daleko, aby wyciągnąć z matni nieszczęśliwego, zdobędzie się jeszcze na ten wysiłek, aby ocalić go przed dalszem niebezpieczeństwem.