Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/33

Ta strona została przepisana.

sprawiałaby wiele ambarasu, bez względu na to, czy chodziło o dzieła sztuki bezcennej wartości, czy też o stare srebro stołowe. Jeżeli Ralf nie mógł zabrać i ukryć go przy sobie, wołał z niego zrezygnować. Czasem jednak zdarzało się, że nad rozwagą bandyty zwyciężyła namiętność zbieracza. Stare, dębowe skrzynie i mahoniowe kasety, wypełnione po brzegi antycznem srebrem, za które Ralf zapłaciłby niewątpliwie każdą cenę, stały bezużytecznie, lecz Ralf nie mógł zdecydować się, aby dać je przetopić. Zadawalniał się ich widokiem, jak stary sknera, radujący oczy ukrytemi skarbami. Pewnego popołudnia przyłapałem go na gorącym uczynku wpatrywania się w zebrane z takiem niebezpieczeństwem skarby, dzieła sztuki, z któremi trudno mu było się rozstać, choć nie miał odwagi ich używać. Było to w owym pamiętnym roku po zakończeniu mojego terminowania i „wyzwolenia się“ na włamywacza. W owym czasie, pełnym emocjujących przygód, Ralf nie zostawiał ani jednego domu w spokoju, a mnie przypadło w udziele grać drugie skrzypce w tym niebezpiecznym duecie. Pewnego dnia otrzymałem od Ralfa wezwanie telegraficzne, abym się u niego niezwłocznie stawił, zamierza bowiem wyjechać, poprzednio jednak pragnie pożegnać się ze mną. Zastałem go wpatrującego się w niemym zachwycie w nagromadzone skarby, lecz zdziwił mnie fakt, że Ralf pakował pospiesznie jeden przedmiot za drugim do przygotowanej w tym celu antycznej, srebrnej skrzyni.
— Wybacz Bunny, lecz jeżeli nie masz nic przeciw temu, muszę zamknąć za tobą drzwi na klucz i schować go do kieszeni — zapowiedział mi Ralf na samym wstępie. — Nie mam bynajmniej zamiaru więzić cię u mnie, lecz jest to nieodzownym środkiem ostrożności, ponieważ istnieją w naszej branży