Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/37

Ta strona została przepisana.

Ostatnie słowa Ralfa uderzyły wprawdzie w bardzo bolesną strunę i wywołały we mnie gwałtowny odruch gorzkich wspomnień, lecz po krótkim namyśle zgodziłem się na propozycję przyjaciela. W takiem tłumaczeniu nie było ostatecznie niczego nieprawdopodobnego. Ralf nie posiadał konta w banku tylko dlatego, ponieważ dla niego było absolutnem niepodobieństwem wytłumaczyć się z nagłego przypływu kapitałów, co się często u niego zdarzało. Nic zatem dziwnego, że chciał skorzystać z mojego skromnego konta, prawie zupełnie pustego wobec rozmaitych trosk finansowych, które trapiły mnie od dłuższego czasu. Nie mogłem, ani też nie chciałem odmówić jego prośbie i dzisiaj jeszcze czuję żywe zadowolenie, że się tak stało.
— Na kiedy zamierzasz przygotować skrzynię, aby można było przetransportować ją do banku? — zapytałem, chowając otrzymaną gotówkę. — I powiedz mi, jak zabierzemy się do tego, aby przewieść skrzynię do banku bez zbytecznego zwrócenia ogólnej uwagi?
Ralf skinął mi głową z uznaniem.
— Cieszę się z twych postępów, Bunny. Udało ci się tym razem wpaść na to, na czem polega właśnie twardy orzech do zgryzienia. Z początku planowałem przewiezienie skrzyni do twojego mieszkania w nocy. Odrzuciłem jednak ten projekt z dwóch powodów. Przede wszystkiem nawet w nocy trudno uniknąć spotkania z ludźmi, pozatem transport w nocy budzi podejrzenia daleko łatwiej, aniżeli we dnie, gdy odbywa się zupełnie jawnie. Za niecałych pięć minut dostaniesz się taksówką z twojego mieszkania do banku; jeżeli zatem wstąpisz do mnie jutro rano o godzinie, przypuśćmy — hm — trzy kwadranse na dziesiątą, musi się wszystko doskonale powieść. Lecz