Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/38

Ta strona została przepisana.

przedewszystkiem weź teraz dorożkę i jedź do banku, abyś mógł oddać te banknoty.
Krótkim skinieniem głowy pożegnał mnie, dając wedle swego zwyczaju znak, że temat uważa za wyczerpany, a rozmowę za skończoną. Lecz ja, jak na złość, miałem gwałtowną ochotę zapalić jeszcze jednego papierosa, równocześnie zaś wyjaśnić kilka ciemnych punktów, które mnie w tem wszystkiem uderzyły. Tak na przykład chciałem wiedzieć, dokąd to Ralf zamierza wyjechać. Odpowiedź na to pytanie była wszystkiem, co zdołałem od niego wyciągnąć.
— Do Szkocji — odparł nareszcie, podczas, gdy ja żegnałem się z nim powoli, zapinając rękawiczki.
— Na Wielkanoc do Szkocji? — zapytałem zdziwiony.
— Chcę poznać język miejscowy — odpowiedział wymijająco. — Jak wiesz, nie władam żadnym obcym językiem, poprzestając na rodzinnym angielskim, lecz ignorancję moją staram się pokryć znajomością djalektów, które dla mojego zawodu mają większą wartość. Niektóre mi się już istotnie przydały, jak ci to wiadomo z naszych przeżyć. Przypominasz sobie zapewne ową rozmowę, prowadzoną w londyńskiej gwarze Cockney, która uratowała mnie od bardzo przykrych następstw. Opanowałem zupełnie poprawnie język irlandzki, z hrabstwa Norfolk, z Dewonshire, prawdziwy Yorkshire i trzy djalekty, lecz mój szkocki Galloway mógłby być nieco poprawniejszy, a temu pragnę właśnie zaradzić.
— To wszystko bardzo pięknie, lecz ciągle jeszcze nie wiem dokąd mam wysyłać listy.
— Sam jeszcze nie wiem, na wszelki wypadek ja pierwszy ci napiszę, mój Bunny.
— Pozwól zatem, że odprowadzę cię na dworzec kolejowy — prosiłem Ralfa, jak sztubak. — Przyrze-