Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/39

Ta strona została przepisana.

kam ci, że ani nie spojrzę na bilet kolejowy, tylko powiedz mi, o jakiej porze i którym pociągiem wyjeżdżasz.
— Ależ z miłą chęcią! Wyjeżdżam o godzinie 11.50, z dworca w Custon.
— Zatem o wpół do dziesiątej będę u ciebie — zapowiedziałem.
Na tem poprzestałem i pożegnałem go spiesznie, ponieważ widziałem dobrze, jak się niecierpliwił. Zresztą orjentowałem się już w sytuacji, bez bliższych komentarzy, czego Raffles nienawidził z głębi duszy, a co mnie wydawało się niezbędne w prawdziwej przyjaźni. Miałem do niego żal podświadomy za to, że nie zaproponował mi wspólnej kolacji bezpośrednio przed jego wyjazdem na czas dłuższy. W czasie jazdy przeliczyłem banknoty, które Ralf oddał do mojej dyspozycji z poleceniem oddania większej kwoty pieniędzy do banku. Czułem się jak gdyby upokorzony lub przekupiony, skoro po przeliczeniu przekonałem się, że Ralf chciał widocznie uśmierzyć moje niezadowolenie. Dał mi bowiem taką sumę pieniędzy, abym w czasie jego nieobecności nie odczuł żadnych braków. W banku powtórzyłem skrupulatnie bajeczkę, wymyśloną przez Rafflesa i przygotowałem teren dla umieszczenia skrzyni ze srebrem w ogniotrwałych skrytkach bankowych. Następnie udałem się do naszego klubu, ożywiony nadzieją, że może Ralf pytał się tam o mnie i moglibyśmy razem zjeść kolację. Niestety, zawiodłem się srogo, lecz rozczarowanie to było niczem w porównaniu z bolesnym zawodem, który oczekiwał mnie w hotelu Albany, gdzie stawiłem się nazajutrz rano, jak było umówiona między nami.
— Mr. Raffles wyjechał — zawiadomił mnie portjer z pewnego rodzaju utajonym wyrzutem w głosie. Człowiek ten był ulubieńcem Ralfa, którego ten z