Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/48

Ta strona została przepisana.

biały dzień. Wiedząc, że pan u nas przechowuje te skarby, włamał się ten ktoś do naszych piwnic specjalnie celem porwania pańskiej skrzyni — odparł urzędnik.
— Może dyrektor chciałby ze mną pomówić celem zasięgnięcia informacji? — zapytałem odważnie nadrabiając miną.
— Na razie nie objawił takiego życzenia, o ile mnie pamięć nie myli. Zresztą od samego rana zawracają mu głowę klienci, którym nie udało się wyjść cało z tej opresji, tak jak panu — odpowiedział gburowato bankowiec.
— W takim razie nie mam bynajmniej zamiaru zakłócać spokoju szanownej instytucji mojem srebrem, które narobiło wam już tyle ambarasu — odpowiedziałem z majestatyczną nonszalancją. — Wprawdzie początkowo chciałem pozostawić je dalej u was, naturalnie gdyby nic nie zaszło, lecz po tych grzecznych oświadczeniach, które od pana usłyszałem, ani myślę tak postąpić. Proszę natychmiast wydać służbie polecenie, aby przyniosła skrzynię na górę. Im prędzej to uczynią, tem lepiej wynagrodzę ich za to.
Tym razem jechałem bez najmniejszego niepokoju mimo, że byłem, jak w ów dzień fatalny obładowany ogromną skrzynią. Po pierwsze nie ja tylko wyjeżdżałem ze skrzynią tego rodzaju z banku, gdyż kto tylko mógł, ratował z nieszczęsnego budynku swe skarby, powtóre tak bardzo cieszyłem się z tego, iż sprawy przybrały dla mnie tak korzystny obrót, że w tej chwili nie umiałem się ani martwić, ani niepokoić. Zdawało mi się, że nigdy jeszcze słońce nie świeciło tak jasno, tak pogodnie i wesoło, jak w owym dniu, który przypadkowo był ponury i mglisty. Jakiś złoty pył wiosny unosił się z pączków drzew i krzewów, gdy przejeżdżałem koło Hyde-