Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/50

Ta strona została przepisana.

a kto wie, czy nie pracował nad tem pracowitem dziełem, do późna w nocy. Podczas gdy gapiłem się na niego, oniemiały z wrażenia, on najbezczelniej śmiał mi się w żywe oczy. Po chwili udało mu się oswobodzić z oków rękę, w której trzymał pęk kluczy; jednym z nich otworzył zamknięcie, wieko odskoczyło — i oto stał przedemną Ralf w całej swojej okazałości, Ralf czarodziej.
— Więc to ty byłeś owym włamywaczem? — zdołałem wreszcie zawołać, ocuciwszy się niejako z wrażenia. — Tak prawdą a Bogiem jestem zadowolony, że nie wiedziałem o tem wcześniej.
Serdecznie uścisnął mi dłoń, słysząc jednak moje ostatnie słowa, omal, że nie zmiażdżył mi ręki w uścisku.
— Bunny, jesteś chłop z wiary! — zawołał radośnie. — Jakżebyś mógł w przeciwnym razie zachowywać się tak bez zarzutu, jak się zachowałeś? I wogóle, który człowiek na świecie zdołałby w tych warunkach opanować sytuację? Nigdy w życiu nie potrafiłbyś tak wspaniale wywiązać się z roli, jaką ci poruczyłem. Przewyższyłeś wszystkie gwiazdy sceniczne, co nie udałoby ci się, gdybyś znał prawdę. Zważ mój kochany, że w mojem życiu widziałem i przeżyłem niejedną mistyfikację i aferę tego rodzaju, nigdy jednak nie zdarzyło mi się obserwować kapitalniejszej sceny, jak w Albany, tutaj w pokoju, lub w banku.
— No, w każdym razie nie wiem, kiedy byłem najbardziej pożałowania godny — odparłem, widząc zwolna sytuację w coraz mniej tragicznem świetle. — Wprawdzie nie kryjesz się z tem, że o moim sprycie masz nie bardzo wygórowane mniemanie, lecz zaręczam ci, iż nie gorzej wywiązałbym się z poruczonego mi zadania, gdybym był wtajemniczony w sytuację. A nawet sprawa zyskałaby o tyle, że za-