Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/51

Ta strona została przepisana.

chowałbym spokój nerwów i zimną krew, co jak wiadomo, nie posiada dla ciebie najmniejszego znaczenia, o ile o mnie idzie.
Mówiłem to z rozgoryczeniem, lecz Ralf starał się udobruchać mnie jednym z najmilszych i najbardziej rozbrajających swoich uśmiechów. Ubrany był w stare, podarte łachmany, sam był brudny i zaniedbany, lecz na ogół nie bardzo ucierpiał pod wpływem przejść ostatnich. Twarz jego opromieniał pogodny, zadowolony uśmiech, który czynił go nieodparcie sympatycznym.
— Ma się rozumieć, że spisałbyś się dzielnie, kochany Bunny, gdyż każdy, kto cię zna, wie o tem doskonale, że odwaga twoja nie ma granic, lecz zapominasz o tem, iż nawet bohaterom zdarzają się czasem chwile moralnej słabości i zaniku odwagi. O tem jednak nie wolno było mnie zapomnieć Bunny. Nie wolno mi było dokonać ani jednego fałszywego pociągnięcia. Nie przypuszczaj, jakobym ci nie ufał. Zwierzyłem ci przecież moje życie, a to powinno ci chyba wystarczyć. Jak myślisz, co stałoby się ze mną, gdybyś był stracił rezon i pozostawiłbyś mnie w piwnicy? Czy może sądzisz, że byłbym sam się wydostał z matni i wylazł z tej paki? Ale wiesz ty co, wyjątkowo nie zaszkodzi pokrzepić się dobrem winem, mimo, że jest to wbrew moim zasadom. Urok pewnych zasad i przepisów leży często w ich omijaniu i przekraczaniu.
Przygotowałem dla niego wino z wodą sodową i ulubionego Sulliwana. Ralf wyciągnął się z widocznem zadowoleniem na otomanie. Wyprostował znużone członki, rozkoszując się dymem papierosa i orzeźwiającem winem, stojącem na skrzyni, placówce jego tryumfu, a mojego niepokoju i cierpień.
— Kiedy po raz pierwszy wyłonił się przedemną ten cały plan, to do rzeczy nie należy, lecz nie myśl,