Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/63

Ta strona została przepisana.

— Jakiś ty naiwny, mój Bunny! Dlatego, aby zaoszczędzić sobie meldowania i innych biurokratycznych ceregieli, któreby naprowadziły na mój ślad tych, którzy mnie szukają. W sprawie urlopu wypoczynkowego mówiłem z tobą zupełnie serjo, gdyż istotnie tak pojmuję pobyt w tym domu.
— Ralfie, niepoprawny bandyto! A zatem znowu mieszkasz w domu, do którego włamałeś się, aby obrabować właściciela!
— Mylisz się Bunny! Nie ukradłem niczego i nie mam zamiaru tego uczynić. Korzystam jedynie z niedobrowolnej gościnności właściciela, wyłącznie celem zakosztowania spokoju i wypoczynku, który jest niezbędny każdemu człowiekowi pracy.
— Ale ja nawet tutaj nie znajdę spokoju — westchnąłem.
Ralf roześmiał się serdecznie i zaświecił zapałkę. Znajdowaliśmy się w pokoju, który służy każdej burżuazyjnej rodzinie angielskiej jako rodzaj drugiej bawialni. Właściciel mieszkania, dyrektor więzień państwowych, zamienił pokój ów na gabinet do pracy, wypełniając drzwi pułkami, na których umieścił bogatą bibljotekę.
Natychmiast zabrałem się do zbadania księgozbioru naszego gospodarza, lecz miłą tę czynność przerwało mi zajęcie się starego kapelusza od świecy, którą Ralf umieścił w tak oryginalnym lichtarzu. Ralf zreformował zatem swój system oświetlenia pokoju, wycinając dno kapelusza. W ten sposób powstał na suficie owalny krążek światła, który skąpo rozjaśniał mroki pokoju.
— Wybacz Bunny — rzekł Ralf, siadając na dolnej części staroświeckiego biurka, z którego zdjął górną szafkę i zamienił ją na barykadę swojej ad hoc utworzonej latarni. We dnie pozwolę ci korzystać ze sztucznego światła, ile tylko zechcesz, ponie-