Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/77

Ta strona została przepisana.

jąc w jednej ręce pustą butelką, w drugiej rewolwerem, podczas gdy sine oczy i purpurowa od gniewu twarz dyszały żądzą mordu. Trudno powtórzyć potok wściekłością nabrzmiałych słów, który nie przestawał wypadać z jego rozdętej od krzyku i wybuchów wściekłości krtani. Rzecz dziwna! Na widok sukien żony uśmiechnął się bez najmniejszych oznak rzetelnego gniewu. Spostrzegając wypróżnioną butelkę ukochanego trunku, stał się okrutnem, krwi chciwem zwierzęciem. Szeroko otwarte źrenice nie potrzebowały monoklu, któryby je rozwierał. Mimo grozy sytuacji spostrzegałem te wszystkie szczegóły, zastanawiając się, jak mogą oczy tak bardzo wystawać z twarzy. W tem — ujrzałem ponad nieszczęsnym, pieniącym się z gniewu oficerem upragniony widok — twarz Ralfa.
Wsunął się on niepostrzeżenie w czasie ostatniej burzliwej sceny, jaka się między nami rozgrywała. Wyzyskał z właściwą sobie zręcznością odpowiedni moment, w którym, nie obserwowany przez nas, mógł zbliżyć się jak kot do mojego przeciwnika. Podczas gdy cała moja uwaga skierowana była tylko na dyszącego gniewem pułkownika, Ralf, niespodziewanie chwycił w żelazne kleszcze swej muskularnej dłoni rękę pułkownika, uzbrojoną w rewolwer i wykręcił ją tak silnie, że oczy napadniętemu omal nie wyszły z orbit. Stary wojskowy jednak posiadał jeszcze na tyle siły, że umiał się bronić i zanim uświadomiłem sobie grozę sytuacji, zamachnął się z całym impetem butelką z szampana na Ralfa, szkło rozprysło się w drobne kawałki na jego nodze.
Czas był najwyższy, abym wystąpił czynnie i przechylił zwycięstwo na stronę mojego przyjaciela, co też uczyniłem. W mgnieniu oka zakneblowaliśmy niespodziewanego intruza i posadzili w fotelu, do