Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/92

Ta strona została przepisana.

zaś poznałem na pierwszy rzut oka z fotografji, wystawionej w oknie pobliskiej księgarni. Był to znany nowelista, który świeżo wszedł w modę, autor wydanego niedawno tomu „Opowiadań z głębi lasu“, Farrington. Obydwaj stanowili groteskowy kontrast; adwokat Kingsmill był to tłuściutki pan o pielęgnowanej, napoleońskiej twarzy, zaś literat był najbardziej zaniedbanym człowiekiem we fraku, jakiego zdarzyło mi się kiedykolwiek spotkać. Żaden z nich nie zwracał na mnie specjalnej uwagi, natomiast zauważyłem, że obydwaj przez dłuższy czas przyglądali się bacznie Ralfowi.
W tej chwili lokaj zaanonsował uroczyście: „podano do stołu!“ Zajęliśmy miejsca przy okrągłym stole jadalnym, w olbrzymiej, ponurej hali, w której nasz stół i nasze szczupłe grono gubiło się formalnie. Na tak nieliczne zebranie nie byłem przygotowany, to też z ulgą w sercu pomyślałem sobie dosyć niemądrze, że w najgorszym razie przypadnie zaledwie dwóch na jednego. Lecz już wkrótce uznałem mylność mojej rachuby i tęskniłem do tłumu, w którym zdaniem ogółu bezpieczeństwo jest znacznie pewniejsze, ponieważ łatwiej można się stracić. Było nas zbyt mało przy stole, aby dało się rozmawiać poufnie ze sąsiadem bez wciągania w rozmowę wszystkich współbiesiadników. A nawet ogólna konwersacja przeszła wkrótce w tak sprytnie obmyślany i tak perfidnie przeprowadzony atak na Ralfa, że nie mogłem sobie wyobrazić, w jaki sposób Ralf zmiarkuje, że akcja ta jest przeciw niemu skierowaną napaścią. Przytem nie miałem pojęcia, jak ostrzec go przed niebezpieczeństwem. Czy i ja byłem przedmiotem intrygi, uknutej przeciw mojemu przyjacielowi, o tem do dnia dzisiejszego nic nie wiem. Bardzo być może, że zdawano sobie sprawę z chacharakteru mojej osoby, lekceważono mnie jednak jako mniej interesujący przedmiot obławy.