Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/93

Ta strona została przepisana.

Pierwszy pocisk wycelował przeciw Ralfowi bezpośrednio po zjedzeniu przekąski sam gospodarz, który siedział między Ralfem po prawej, a nowelistą Parringtonem po lewej ręce. Mnie przypadło w udziale siedzieć w sąsiedztwie adwokata i pana Ernesta, prawdopodobnie krewnego gospodarza.
— Mr. Raffles — przemówił lord Thornaby — opowiadał mi przed chwilą interesującą historję. Chodzi tu mianowicie o owego nieszczęśnika, którego powieszono ubiegłej wiosny. Wspaniały zgon, moi panowie, zaiste wspaniały zgon! Był wprawdzie na tyle nieuprzejmy, że odciął kobiecie głowę, lecz w każdym razie śmierć jego zasługuje na zaszczytną wzmiankę w historji szubienicy. Proszę, mr. Raffles, może zechce pan łaskawie opowiedzieć panom tę sensacyjną historję. Przypuszczam, że i wam, moi panowie będzie równie obca, jak mnie.
— I owszem, powtórzę ją dosłownie, jak ją słyszałem zeszłego roku w czasie rozgrywek krokietowych; o ile mi wiadomo, dzienniki nie doniosły o tem zupełnie — rzekł Ralf poważnie. — Panowie przypominają sobie zapewne, jakie szalone zdenerwowanie wywołało swego czasu zdobycie przez naszą drużynę w Australji mistrzostwa gry w krokieta. Rozstrzygnięcie meczu przypadło na ten sam dzień krytyczny, który był zarazem ostatnim dniem tego nieszczęśliwca na ziemi. Zbrodniarz ów jednak błagał na wszystkie świętości, aby zaczekano z egzekucją, aż do chwili ogłoszenia zwycięstwa. Odnieśliśmy je wówczas na całej linji. Gdy skazaniec dowiedział się o tem, uradował się niezmiernie i oznajmił, że teraz może już spokojne pobujać na szubienicy.
— Powtórz pan, co wówczas jeszcze powiedział! — prosił lord Thornaby, zacierając pulchne ręce.
— Gdy ksiądz czynił mu wyrzuty, że w ostatniej chwili życia absorbują go kwestje sportowe, miast