Strona:E. W. Hornung - Włamywacz Raffles mój przyjaciel.pdf/94

Ta strona została przepisana.

troska o zbawienie duszy, skazaniec odpowiedział z tupetem: „Ależ na wynik meczu czekają całe rzesze potępieńców w piekle! Jestem przekonany, że pierwsze pytanie, jakie mi zadadzą, będzie na temat, która drużyna krokietowa odniosła zwycięstwo!‘‘
Historja ta była dla mnie zupełną nowością lecz nie miałem czasu zastanowić się nad znaczeniem pointy. Natomiast bacznie obserwowałem towarzystwo, jakie wrażenie uczyniła opowieść mojego przyjaciela. Pan Ernest zanosił się przez dłuższą chwilę od śmiechu. Natomiast mój sąsiad po lewej, sławetny literat zachwycał się opowiadaniem z entuzjazmem, a nawet utrwalił je ołówkiem na powierzchni mankietu. Na adwokacie Kingsmillu opowiadanie Ralfa nie wywarło pozornie najmniejszego wrażenia, dopiero gdy przemówił, spostrzegłem, że byłem w błędzie.
— Cieszy mnie to niezmiernie — oznajmił swoim słodko ckliwym głosem. — Nie spodziewałem się po tym człowieku innej śmierci, jak właśnie tak odważnej, tak — powiedziałbym — bohaterskiej!
— Czyżby pan go znał osobiście? — zapytał lord Thornaby.
— Broniłem go z urzędu — odparł prawnik, mrugając oczyma. — Byłem niejako jego przewodnikiem do krainy śmierci!
Cios ten wymierzony był wprawdzie mimo woli, lecz nie mniej był bardzo dotkliwy. Lord Thornaby spojrzał z pod oka na okrutnego adwokata, mądry Ernest przerwał na chwilę wybuchy wesołości swej, Parrington szukał nerwowo ołówka, a ja wypiłem jednym duszkiem wino, mimo że było dosyć mocne i mogło to zwrócić uwagę. Wystarczyło spojrzeć na przerażoną twarz Ralfa, aby zmiarkować, że bynajmniej nie ma się na baczności.
— O ile sobie przypominam, wypadek ten nie obu-