Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

mogła zainteresować się czymś, poza własnym życiem, napewno by ci to dobrze zrobiło, gdybyś...
— Daj spokój, Dello, — przerwała starsza siostra w zniecierpliwieniu, — bardzo cię kocham i lubię jak do mnie przychodzisz, lecz nie znoszę, żeby mnie ktoś do czegoś zmuszał. Bardzo ładnie z twej strony, żeś się przeistoczyła w anioła opiekuńczego, że potrafisz podawać spragnionym kubek wody, bandażować poranione głowy i spełniać temu podobne obowiązki. Może właśnie dzięki tej pracy potrafisz zapomnieć o Jamie, ja jednak nie umiem. Napewno w takiej sytuacji myślałabym o nim jeszcze więcej i zastanawiałabym się nad tym, czy on ma kogoś, kto mu wodę podaje i kto mu bandażuje głowę. Zresztą, dla mnie taka praca byłaby bardzo nieprzyjemna, takie stykanie się z rozmaitego rodzaju ludźmi.
— A czy kiedyś próbowałaś?
— Oczywiście, że nie! — głos pani Carew był pełen niechęci i zranionej dumy.
— Wobec tego, skąd możesz wiedzieć, skoro nie próbowałaś — zapytała młoda pielęgniarka, podnosząc się z krzesła leniwie. — Ale muszę już iść, kochanie. Mam się spotkać z dziewczętami na Dworcu Południowym. Pociąg nasz odchodzi o 12,30. Bardzo mi przykro, żeś się na mnie rozgniewała, — dorzuciła, całując siostrę na pożegnanie.
— Nie jestem wcale zagniewana, Dello, — westchnęła pani Carew, — chciałabym tylko, żebyś mnie mogła zrozumieć!
W kilka minut potem Della Wetherby przez ponury mroczny hall wyszła na ulicę. Wyraz jej twarzy, chód i całe zachowanie były całkiem inne od