Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

zachowania i wyglądu z przed pół godziny, kiedy wbiegała na górę do mieszkania siostry. Energia, uśmiech i radość życia zniknęły gdzieś bezpowrotnie. Szła teraz wolno, unosząc z trudnością nogi. W pewnej chwili odrzuciła w tył głowę i odetchnęła głęboko.
— Jeden tydzień pobytu w tym domu zabiłby mnie napewno, — zadrżała. — Nie wiem nawet, czy Pollyanna potrafiłaby zmienić tę atmosferę! Może powinnam być zadowolona, że biedaczka nigdy się tutaj nie zjawi.
Widocznie jednak Della Wetherby niedługo ufała własnej opinii na ten temat, bo już nazajutrz, podniecona, odbywała znowu tę samą pięćdziesięciomilową podróż do Bostonu.
W domu siostry zastała identyczną sytuację, jak wczoraj i skłonna była nawet uwierzyć, że od chwili pożegnania się z nią pani Carew nie zdobyła się nawet na zmianę pozycji.
— Rutko, — wybuchnęła gorączkowo w odpowiedzi na zdziwione powitanie siostry, — znowu zjawiłam się tutaj, lecz tym razem musisz zgodzić się na moją propozycję. Słuchaj! Możesz mieć tutaj małą Pollyannę, jeśli będziesz chciała.
— Ależ ja wcale nie chcę, — odparła pani Carew z obojętną miną.
Della Wetherby zdawała się tych słów nie słyszeć.
— Gdy wróciłam wczoraj do lecznicy, — mówiła dalej w podnieceniu, — dowiedziałam się, że doktór Ames otrzymał list od doktora Chiltona, wiesz, tego, co się ożenił z ciotką Pollyanny. W liście tym doktór Chilton pisze, że zamierza na zimę pojechać do