Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/131

Ta strona została skorygowana.

czym znów odwrócił twarz od ściany. — Ja nie jestem ten Jamie, którego pani szuka, więc nie mogę pójść. — Z tymi słowy opadł na poduszki i naciągnął na siebie stary zniszczony szal, którym był przykryty.
W pokoju nastała śmiertelna cisza, po czym pani Carew spokojnie podniosła się z krzesła. Twarz jej w tej chwili nic nie wyrażała, lecz było w niej coś takiego, co powstrzymało nawet słowa, cisnące się na usta Pollyanny.
— Chodźmy, Pollyanno, — powiedziała tylko pani Carew.
— Będziesz potem żałował swojej głupoty! — mówił Jerry Murphy do chłopca leżącego w łóżku, gdy drzwi zamknęły się za gośćmi.
Chory nic nie odpowiedział, tylko począł płakać, jakby te drzwi zamknięte prowadziły właśnie do owego nieznanego raju i jakby zamknęły się teraz przed nim na zawsze.


ROZDZIAŁ XII.
Za ladą sklepową.

Pani Carew była zła. Dojść już do tego, żeby uczynić postanowienie wzięcia chorego chłopca do swego domu i otrzymać z jego strony odpowiedź odmowną — to już przechodziło wszelkie oczekiwania. Nie była przyzwyczajona do tego, żeby ktoś śmiał ignorować jej zaproszenia, lub nie spełniać wyrażonych przez nią życzeń. Co gorsza, teraz kiedy nie mogła wziąć do siebie tego