Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

w wigilię Nowego Roku położy kres wszystkim wysiłkom Pollyanny na temat młodej sprzedawczyni, Sadie Dean, to wkrótce skonstatowała, że się myli, bo już nazajutrz rano Pollyanna znów zaczęła o niej mówić.
— Taka jestem zadowolona, że ją znalazłam, — szczebiotała z radością. — Jeżeli nawet nie będę mogła odnaleźć dla pani prawdziwego Jamie, to w każdym razie cieszę się, że znalazłam dla pani kogoś, kogo może pani lubić, a lubić ją pani będzie na pewno, chociaż w inny sposób, niż swego Jamie.
Pani Carew zaczerpnęła w piersi powietrza i otworzyła szerzej czy ze zdziwienia. To niezachwiana wiara w jej dobre serce i w ustawiczne pragnienie dopomożenia komuś, była po prostu onieśmielająca i przyczyniała się do jeszcze większego zdenerwowania. Z drugiej jednak strony trudno było temu zaprzeczyć, szczególnie w obecnej sytuacji, kiedy Pollyanna była taka szczęśliwa i tak pełna szczerego zaufania.
— Ależ, Pollyanno, — zaoponowała pani Carew bezradnie, czując że w obecności dziewczynki zatraca zupełnie siłę woli. — Przecież ta dziewczyna to nie jest Jamie, sama wiesz o tym.
— Oczywiście, — przyznała Pollyanna pośpiesznie. — I właśnie to mnie najbardziej martwi, że ona nie jest Jamie. Ale może dla kogoś właśnie jest tym samym, to znaczy dla kogoś, kto ją kocha i kto zwrócił na nią uwagę. Jak pani przypomina sobie Jamie, to musi pani być szczęśliwa, że może komuś innemu pomóc, bo pragnęłaby pani przecież, aby inni ludzie też pomogli Jamie, w chwili gdy mu ta pomoc jest potrzebna.