Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/161

Ta strona została skorygowana.


zgodziła się przyjąć do siebie dziecko i zaczęła robić mi poważne trudności, grożąc, że gdy tylko dziewczynka zacznie jej prawić kazania, natychmiast odeśle ją do domu. Pollyanna jednak kazań nie prawiła, przynajmniej, tak twierdzi moja siostra, a ona chyba wie o tym najlepiej. Pozwoli Pani, że Jej opiszę, co zastałam, gdy odwiedziłam siostrę wczoraj. Może to właśnie da Pani choć nikłe pojęcie o tej cudownej zmianie, jaka zaszła dzięki Pollyannie.
„Gdy weszłam tylko do domu, zauważyłam, że wszystkie okna są odsłonięte, dawniej zaś po całych dniach zasłony były opuszczone. Po wejściu do hallu usłyszałam melodię z Parsifala. Obydwa salony były otwarte i wszędzie unosił się zapach róż.
„ — Pani Carew i panicz Jamie są w salonie muzycznym, — oświadczyła mi pokojówka. Istotnie zastałam ich tam — siostrę moją i chłopca, którego wzięła do swego domu — zasłuchanych w tej cudownej melodii, którą wykonywała radiowa orkiestra.
„Chłopiec siedział w fotelu na kółkach, był blady, lecz najwidoczniej szczęśliwy. Siostra moja wyglądała o dziesięć lat młodziej. Blade zazwyczaj policzki miała zarumienione, a oczy jej błyszczały radością. Później trochę, gdy chwilę porozmawiałam z chłopcem, poszłyśmy wraz z siostrą na górę do jej pokoju i tam opowiadała mi o Jamie, ale nie o tym dawnym Jamie, za którym wypłakiwała oczy i przez tyle lat