Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/165

Ta strona została skorygowana.

są nie tacy, jak dawniej i w których zaszła jeszcze większa zmiana, niż w pani Carew. I to wszystko zdziałała Pollyanna, niech jej Bóg błogosławi!
— Wiem, że to wszystko ona, — skinęła poważnie głową pani Polly Chilton. — Ale nie chcę, żeby zdawała sobie z tego sprawę! Wystarczy, że wie o tym, że nauczyła tych wszystkich ludzi swojej „gry w zadowolenie“ i że odtąd czują się oni szczęśliwsi. Istnieje gra — ta jej gra, w którą zabawiają się wszyscy. Mówiąc między nami, Pollyanna i nam samym przyniosła wiele dobra, lecz nie wolno dopuścić do tego, żeby to sobie uświadomiła. Chodzi mi tylko o to. A teraz muszę ci zakomunikować, że postanowiłam tej jesieni pojechać z tobą do Niemiec. Z początku myślałam że nie pojadę, nie chciałam zostawiać Pollyanny samej, a i teraz nie mam zamiaru jej zostawiać. Zdecydowałam, że pojedzie z nami.
— Pojedzie z nami? Doskonale! Czemużby nie?
— Właśnie tak pomyślałam. Uważam, że tak będzie dobrze. Poza tym miałabym wielką ochotę pozostać tam na kilka lat, o czym sam marzyłeś. Chciałabym, aby Pollyanna była trochę z daleka od Beldingsville. Pragnę, aby na zawsze pozostała tak naiwna i nie zepsuta. Będę się starać nie dopuszczać do jej główki głupich myśli. Czyż obydwoje nie pragniemy, Tomaszu, aby to dziecko pozostało nadal czystą i niewinną istotką?
— Masz słuszność, oczywiście, — zaśmiał się doktór. — Ale wątpię czy będąc tutaj, musiałaby się zepsuć. Ten pomysł z pozostaniem na dłuższy czas za granicą bardzo mi odpowiada. Wiesz, że nie wybrałbym się nigdy na dłużej, gdyby Pollyanna mia-