Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/178

Ta strona została skorygowana.

pod słomianką. Czy przypuszczasz, że Durginowa zachowała tę wiadomość dla siebie? Ja wątpię. Połowa miasta już wie, że wracamy dzisiaj i napewno kilkadziesiąt osób „przypadkowo“ znajdzie się na stacji. Znam dobrze tych ludzi! Będą ciekawi, jak wygląda zubożała Polly Harrington. Oni...
— Ach, ciociu, ciociu — prosiła Pollyanna ze łzami w oczach.
— Gdybym nie była taka samotna, gdyby Tomasz był tutaj... — urwała nagle i odwróciła głowę. Usta jej drżały konwulsyjnie. — Gdzież jest ten welon? — wybąkała niepewnym głosem.
— Tak, kochana. Jest tutaj, już go mam, — uspokajała Pollyanna, której jedynym życzeniem było teraz jak najśpieszniejsze wręczenie welonu ciotce. — Jesteśmy już prawie na miejscu. Ach, ciociu, jakżebym chciała, żeby stary Tomasz, albo Tymoteusz wyszli po nas na stację!
— I żebyśmy pojechały do domu z takimi minami, jakbyśmy istotnie mogły sobie pozwolić na konie i powozy? A czyż nie zdajemy sobie sprawy, że to wszystko będziemy musiały już jutro sprzedać? Nie, dziękuję ci, Pollyanno. Już wolę w takich warunkach pojechać do domu zwykłą dorożką.
— Ja wiem, ale... — pociąg zakołysał się i przystanął, a Pollyanna zakończyła rozpoczęte zdanie głębokim westchnieniem.
Gdy obydwie niewiasty wyszły na peron, pani Chilton w swym czarnym welonie opuszczonym na twarz, nie oglądała się nawet poza siebie. Pollyanna jednak kiwała głową i uśmiechała się do ludzi, idąc