czyna. — Ale teraz nie mam się czego martwić. Muszę natychmiast odpisać pannie Wetherby, żeby dać list Jimmy Beanowi jak przyjdzie po południu.
Pani Chilton poruszyła się niespokojnie.
— Pollyanno, chciałabym, żebyś wreszcie nazywała tego młodego człowieka jego prawdziwym nazwiskiem. To „Bean“ przyprawia mnie kompletnie o dreszcze. Jego obecne nazwisko jest „Pendleton“, o ile się nie mylę.
— Istotnie, — przyznała Pollyanna, — ale ja ciągle zapominam. Nawet wówczas gdy jest, nazywam go tak samo, a to jest istotnie niesprawiedliwe, skoro został całkiem legalnie zaadoptowany. Ale ja jestem roztrzepana, — dorzuciła, wybiegając tanecznym krokiem z pokoju.
Miała już list gotowy, gdy Jimmy zjawił się o czwartej. Drżała jeszcze z podniecenia, to też zaraz na wstępie zaczęła opowiadać gościowi o wszystkim.
— Zresztą nie mogę się już doczekać tej chwili, kiedy ich zobaczę, — zawołała, gdy przedłożyła mu swoje plany. — Nikogo z nich nie widziałam od tamtej zimy. Ty wiesz, mówiłam ci o Jamie?
— O, tak, mówiłaś. — W głosie młodzieńca brzmiała niechęć.
— I powiedz, czy nie wspaniale, że przyjeżdżają?
— Nie wiem, czy dla mnie to jest takie wspaniałe, — mruknął.
— Nie cieszysz się, że mam okazję pomagania ciotce Polly chociaż przez pewien czas? Naprawdę, Jimmy, to jest nadzwyczajne!
— Ale mnie się zdaje, że to będzie trochę za tru-
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/199
Ta strona została skorygowana.