chwilę jakieś wątpliwości, to upewniły ją natychmiast kule, na których opierał się wysoki, ciemnooki młodzieniec.
Nastała krótka chwila gorączkowych uścisków dłoni, niezrozumiałych okrzyków, po czym w niewytłumaczony sposób Pollyanna znalazła się w powozie przy boku pani Carew, mając naprzeciw Jamie i Sadie Dean. Teraz dopiero nadarzyła się okazja dokładnego przyjrzenia się przyjaciołom i dostrzeżenia tych wszystkich zmian, jakie w ciągu sześciu lat zaszły.
W stosunku do pani Carew Pollyanna od razu doznała uczucia przyjemnego zdziwienia. Zapomniała zupełnie, że pani Carew jest taka miła. Zapomniała również, że dawna jej opiekunka ma takie długie rzęsy, które zupełnie prawie osłaniają jej wspaniałe, wyraziste oczy.
Następnie przeniosła wzrok na Jamie. Tutaj znowu ogarnęło ją zdziwienie i to z tej samej przyczyny. Jamie także stał się bardzo przystojnym młodzieńcem. Pollyanna skonstatowała w duchu, że wyglądał naprawdę imponująco. Jego ciemne oczy, blada twarz i ciemne wijące się włosy tworzyły całość nader interesującą. W pewnej chwili spojrzała na oparte z boku kule i spazm bolesnego współczucia ścisnął ją za gardło.
Wreszcie spojrzała na Sadie Dean. Sadie, jeżeli chodziło o wygląd, wyglądała tak samo jak wówczas, kiedy ją Pollyanna po raz pierwszy ujrzała w publicznym parku. Łatwo się jednak było zorientować, że te włosy, ta suknia, zachowanie i sposób mówienia, wszystko należało teraz do całkiem innej Sadie.
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/207
Ta strona została skorygowana.