Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

Mimo ulgi, jaką odczuła, widząc zmianę w zachowaniu ciotki Polly, Pollyanna jednak zdawała sobie sprawę, że jej własne zadanie nie będzie takie łatwe. Roboty miała mnóstwo, a wszystko przecież musiało być punktualnie na czas zrobione. Siostra Nancy, Betty, była bardzo miła i chętna, ale nie była to jednak Nancy, jak Pollyanna się wkrótce przekonała. Należało nią kierować, co zajmowało dość dużo czasu. Nic więc dziwnego, że Pollyanna ustawicznie martwiła się o to, aby wszystko było w porządku. W owym okresie zakurzone krzesło, czy niezbyt wypieczony placek stanowiły dla Pollyanny kompletną tragedię.
Stopniowo jednakże, po wysłuchaniu licznych argumentów i próśb ze strony pani Carew i Jamie, Pollyanna nauczyła się traktować pracę z mniejszym przejęciem, uświadamiając sobie że tragedią w oczach przyjaciół nie jest zakurzone krzesło i niewypieczony placek, lecz niepokój i troska, odzwierciedlające się na jej własnej twarzy.
— Wystarczy, że pozwoliłaś nam tu przyjechać, — tłumaczył jej Jamie, a teraz sama zamęczasz się, żebyśmy tylko mieli co jeść.
— Zresztą my i tak tyle jeść nie możemy, — śmiała się pani Carew, — bo gotowi jesteśmy dostać niestrawności, jak zawsze to powtarza jedna z moich dziewcząt w przytułku.
Zadziwiające było mimo wszystko, z jaką łatwością przybyli goście przywykli do warunków codziennego życia, panującego w domu ciotki Polly. Po upływie zaledwie dwudziestu czterech godzin pani Carew sprowokowała panią Chilton