zwracano również troskliwą uwagę, nie zapominając także o Sadie Dean. Sadie, jak często zaznaczała pani Carew, uważana już była za członka rodziny i pani Carew dbała ustawicznie o to, aby dziewczyna na urlopie nie nudziła się.
Nie tylko jednak Jimmy wysuwał stałe propozycje co raz to nowych rozrywek. Obecnie równie często odwiedzał towarzystwo John Pendleton. Urządzano przejażdżki, wycieczki i pikniki, a długie, przyjemne popołudnia częstokroć spędzano na czytaniu rozmaitych książek na werandzie domostwa Harringtonów.
Pollyanna była zachwycona, bo nie tylko przecież przybyli z miasta goście nie nudzili się, lecz również najbliżsi jej przyjaciele, Pendletonowie, zaprzyjaźnili się tak szybko i serdecznie z Carewami.
Jednakże zarówno Carewowie, jak i Pendletonowie nie byli zadowoleni, gdy Pollyanna nie dotrzymywała im towarzystwa, to też ustawicznie nalegali, aby jak najwięcej czasu spędzała z nimi. Nie pomagały żadne wymówki i preteksty, którymi Pollyanna usiłowała się tłómaczyć.
— Już zupełnie zaśniedziałaś w tej kuchni przy pieczeniu ciasta! — narzekał pewnego dnia Jamie, zaglądając do niej. — Jest taki piękny ranek i zamierzamy wszyscy zabrać z sobą drugie śniadanie i wyruszyć do Gorge. Ty oczywiście musisz pójść z nami.
— Ależ, Jamie, ja nie mogę, naprawdę nie mogę, — tłómaczyła się Pollyanna.
— Dlaczego nie? Nie potrzebujesz szykować dla nas obiadu, bo i tak jeść nie będziemy.
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/215
Ta strona została skorygowana.