Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

siły. Raz chciał podnieść skrzynkę, której w żaden sposób nie mógł udźwignąć, raz znów chciał przesunąć polowy stół, co mu się nie udawało ze względu na kule. I za każdym razem nie mogąc pokonać nadmiernej przeszkody, zerkał ukradkiem, czy ktoś aby nieudolności jego nie widzi. Zauważyła również, że co raz bardziej był zmęczony, że twarz jego, mimo wesołego uśmiechu, była blada, znużona i szara.
— Powinniśmy byli przewidzieć, — strofowała samą siebie Pollyanna, czując w oczach piekące łzy. — Powinniśmy byli przewidzieć i nie urządzać wogóle tej wycieczki. Obóz, rzeczywiście, ale nie o kulach! Że też nie pomyśleliśmy o tym przed wyruszeniem tutaj!
W godzinę później przy ognisku, po kolacji, Pollyanna zdołała wreszcie rozwiązać ten dręczący ją problem. Oto tonąc w blasku wesołych płomieni, wpatrzona w daleką ciemną przestrzeń lasu, porwana została znowu urokiem cudownych opowiadań Jamie. I właśnie w owej chwili zapomniała zupełnie, że Jamie chodzi o kulach.


ROZDZIAŁ XXII.
Towarzysze.

Cała ich szóstka tworzyła wesołe i zgrane kółko. Zdawało się nie być końca co raz to nowym wesołym przygodom, nie przestawali się radować tym prymitywnym trybem życia, jaki obecnie prowadzili.