Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

w zadowolenie. Zadowolony jestem, że mam kule, bo przecież są one o wiele przyjemniejsze, niż fotel na kółkach!
— A Radosna Księga, czy ją jeszcze prowadzisz? — zapytała Pollyanna głosem, który drżał nieco.
— Naturalnie! Mam teraz całą bibliotekę radosnych książek, — odpowiedział.. — Wszystkie są oprawione w skórę oprócz tej pierwszej. Tamta, to ten stary notatnik, który mi podarował Jerry.
— Jerry! Już dawno chciałam o niego zapytać, — zawołała Pollyanna. — Co się z nim dzieje?
— Jest w Bostonie i mówi tak samo kwieciście, jak za dawnych dobrych czasów. Pracuje jeszcze ciągle w gazecie, ale już gazet nie sprzedaje, tylko podaje do nich rozmaite wiadomości. Jest reporterem, pojmujesz? Nareszcie miałem możność dopomóc jemu i mamci. Wyobrażasz sobie, jaki byłem z tego powodu uradowany? Mamcia jest w sanatorium i leczy się na reumatyzm.
— A czuje się lepiej?
— O wiele lepiej. Wkrótce już wyjdzie i zacznie prowadzić gospodarstwo Jerryemu. Jerry poduczył się trochę w ciągu ostatnich kilku lat. Pomagałem mu nawet w nauce, ale w żaden sposób nie chciał przyjąć mojej pomocy bez pieniędzy. Jest pod tym względem szalenie skrupulatny.
— Oczywiście, — skinęła głową Pollyanna w niemej pochwale. — Rozumiem, że go to peszy. Na jego miejscu byłabym taka sama. Przykro zaciągać długi, których później spłacić nie można. Ja się znam na tym. Dlatego właśnie tak bardzo chciała-