Spojrzała nań już teraz łagodniej.
— Sądzisz, że nie potrafiłabym pisać?
— Tego nie powiedziałem.
— Nie, ale tak patrzyłeś na mnie. Nie rozumiem, dlaczego miałabym nie potrafić. Pisanie, to przecież nie śpiew. Nie potrzeba do tego głosu. Nie jest to również instrument, na którym trzeba się nauczyć grać.
— Ale uważam, że coś bardzo podobnego, — wyszeptał Jamie nieśmiało, nie patrząc na nią w tej chwili.
— Co takiego? Coś powiedział? Jakto, Jamie, wystarczy tylko mieć ołówek i kawałek papieru, a na pianinie czy na skrzypcach trzeba się uczyć grać!
Nastała chwila milczenia. Wreszcie usłyszała jego odpowiedź wypowiedzianą cichym, nieśmiałym głosem i zauważyła, że ciągle jeszcze unikał jej wzroku.
— Instrument na którym ty grasz, Pollyanno, to wielkie serce świata! Dla mnie byłby on najtrudniejszym instrumentem jaki znam. Pod twoim dotknięciem instrument ten płacze i uśmiecha się, zależnie od twego własnego nastroju.
Pollyanna westchnęła głęboko. Oczy jej stały się nagle wilgotne.
— Ach, Jamie, jak ty pięknie potrafisz wszystko ujmować! Mnie by to nigdy na myśl nie przyszło. Ale tak jest rzeczywiście, nieprawdaż? Jakże bym chciała grać na takim instrumencie! Jakże bym chciała pisać nowele, chociaż możliwe, że nie potrafię. Czytałam jednak mnóstwo nowel w rozmaitych pismach i zdaje mi się, że mogłabym sama
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/229
Ta strona została skorygowana.