stało, Tomaszu, nie chciałabym za nic w świecie zepsuć Pollyanny, a dziecku można przewrócić w głowie, gdy mu się wmówi, że jest pewnego rodzaju...
— Lekarstwem, które może kogoś uzdrowić? — podchwycił doktór z uśmiechem.
— Tak, — westchnęła pani Chilton. — Ratuje ją tylko jej nieświadomość. Wiesz o tym dobrze, kochanie.
— Tak, wiem, — skinął głową doktór.
— Pollyanna zdaje sobie z tego sprawę, że ty, ja i połowa miasteczka zabawia się z nią chętnie w tę jej grę i że jesteśmy dzięki temu o wiele szczęśliwsi. Głos pani Chilton zadrżał na chwilę, poczem przybrał znowu nutę poważną. — Lecz gdyby uświadomiła sobie, że przedstawia sobą coś, co ludzi uszczęśliwia, stałaby się nieznośna we współżyciu. Cokolwiek jej powiem, nie wolno mi wspomnieć o tym, że jedzie do Bostonu, aby wyleczyć z melancholii panią Carew, — zakończyła pani Chilton, wstając energicznie z krzesła i odkładając do szuflady swą robótkę.
— Uważam, że postępujesz bardzo rozsądnie, — pochwalił żonę doktór.
Pollyanna dowiedziała się o wszystkim nazajutrz rano i to w sposób następujący:
— Moja droga, — zaczęła pani Polly, gdy na chwilę zostały same, — jakby ci się podobało przepędzenie zimy w Bostonie?
— Z tobą?
— Nie, ja postanowiłam jechać z wujem do Niemiec, ale pani Carew, przyjaciółka dr. Armesa, za-
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.