Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/238

Ta strona została skorygowana.

ostatniego dnia na owej fatalnej wycieczce do Basin.
Oczywiście obydwoje z Jimmy łatwo dogonili Jamie i po dłuższych wysiłkach nakłonili go do połączenia się z resztą towarzystwa. Mimo jednak że każde z oddzielna usiłowało zachowywać się tak, jakby nic specjalnego nie zaszło, nikomu nie udawało się to nadzwyczajnie. Pollyanna, Jamie i Jimmy zgrywali się nieco w swojej nadmiernej wesołości, a reszta uczestników wycieczki, nie wiedząc wprawdzie o niczym, czuła jednak, że coś jest nie w porządku i tę swoją świadomość starała się ukrywać przed młodymi. Oczywiście przy takim stanie rzeczy trudno było o stworzenie wesołej i beztroskiej atmosfery. Nawet upragnione ryby na obiad zjedzono bez większego wrażenia, a o wczesnej godzinie popołudniowej postanowiono opuścić obóz.
Znalazłszy się znowu w domu, Pollyanna doszła do wniosku, że ów nieprzyjemny epizod z rozwścieczonym bykiem nigdy nie będzie zapomniany. Lecz aczkolwiek ona sama wiedziała, że nie potrafi o tym zapomnieć, nie miała absolutnie pretensji do innych, jeżeli nawet przeszli nad tym do porządku dziennego. O przykrym tym zdarzeniu myślała szczególnie, ilekroć patrzyła na Jamie. Wciąż przed oczami jej majaczyła jego pobladła twarz i ręce zbroczone krwią. Dotkliwy ból w sercu wzrastał co raz bardziej, to też obecność Jamie stała się teraz dla niej prawdziwą męką. Jedynie przed samą sobą zwierzała się szczerze, że nie lubi teraz przebywać z dawnym swoim przyjacielem, nie lubi nawet z nim rozmawiać, mimo wszystko jednak przebywała w jego towarzystwie ostatnio o wiele