Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/240

Ta strona została skorygowana.

Uśmiechnęła się również i rzekła:
— Nie, nie, oczywiście! — ale nie mogła jakoś zapomnieć. To wszystko sprawiło, że Jamie niepokoił ją jeszcze więcej i że pragnęła jeszcze bardziej mu pomóc.
— Muszę mu udowodnić, że najchętniej przebywam w jego towarzystwie! — myślała, śpiesząc w stronę placu tenisowego, aby zagrać choć jedną partię.
Nie tylko jednak Pollyanna wyczuwała tę dziwną atmosferę, jaka panowała obecnie. Wyczuwał ją również Jimmy Pendleton, chociaż usiłował tego nie okazywać.
Jimmy podczas tych dni nie czuł się szczęśliwy. Z beztroskiego młodzieńca, którego jedynym celem było ukończenie studiów, przeistoczył się w pełnego niepokoju mężczyznę, odczuwającego lęk przed rywalem, który chciał mu zrabować serce ukochanej dziewczyny.
Teraz dopiero Jimmy zdawał sobie sprawę, że jest poważnie zakochany w Pollyannie. Przypuszczał, że kochał ją już od bardzo dawna. Czuł się bezradny, owładnięty zupełnie tą miłością. Orientował się, że nawet jego ukochane mosty były niczym w porównaniu z radosnym dziewczęcym uśmiechem i z miłym słówkiem, usłyszanym z jej ust. Wiedział, że najbardziej trapi go powątpiewanie co do uczuć Pollyanny i lęk przed możliwościami Jamie.
Dopiero w owym dniu kiedy widział niebezpieczeństwo, grożące Pollyannie na pastwisku, zdał sobie sprawę, jak pusty byłby dla niego świat, ten jego, świat bez niej. I dopiero gdy trzymał ją w ramionach uświadomił sobie, jak bardzo była mu