Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/249

Ta strona została skorygowana.

pierwszej nagrody było najłatwiejszą rzeczą na świecie. Ogłoszenie konkursu zawierało nawet jakby prośbę do czytelników o przyjęcie czynnego w niej udziału.
„Konkurs jest właśnie dla ciebie, tylko dla ciebie czytelniku“, — brzmiał apel. — Cóż z tego, że nigdy nie pisałeś nowel! Nie znaczy to wcale, że pisać nie potrafisz. Radzimy spróbować. Chciałbyś zdobyć trzy tysiące dolarów? Dwa tysiące? Tysiąc? Pięćset, a nawet sto? Więc dlaczego nie miałbyś się ubiegać o nagrodę?“
— Właśnie o to idzie! — zawołała Pollyanna, — klaszcząc w dłonie — Cieszę się ogromnie, że to zozobaczyłam! Wyraźnie mówią, że i ja powinnam spróbować. Myślę, że potrafię. Powiem zaraz o tym cioci, żeby się biedaczka nie martwiła.
Kierowała się już ku drzwiom, lecz w ostatniej chwili przystanęła.
— A jeżeli mi się nie uda? Przecież lepiej później sprawić jej niespodziankę, a jak zdobędę pierwszą nagrodę...
Tej nocy leżąc już w łóżku, układała plany, co zrobi z trzema tysiącami dolarów.
Nowelę zaczęła pisać nazajutrz. Dokładnie mówiąc, przygotowała sobie arkusz papieru, zatemperowała pół tuzina ołówków i usadowiła się przy staromodnym biurku Harringtonów w bawialni. Złamawszy dwa ołówki, napisała trzy słowa na papierze, który położyła przed sobą. W pewnej chwili głęboko westchnęła i odłożywszy trzeci połamany ołówek, sięgnęła po czwarty zielony, który zatemperowany był najlepiej. Nagle zmarszczyła brwi.