Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

o tym, — pocieszała się, gniotąc niecierpliwie w rękach jeden z listów „odmownych“, który, mówiąc szczerze, sprawił jej wiele przykrości. — Biedaczka, nie może się chociaż martwić, bo nie wie o niczym!
Ostatni okres życia Pollyanny poświęcony był wyłącznie ciotce Polly, chociaż pani Chilton nie zdawała sobie absolutnie sprawy z tego, że siostrzenica tylko o niej myśli i wszystko robi tylko dla jej dobra.
Był wyjątkowo ponury dzień marcowy, gdy sytuacja osiągnęła punkt kulminacyjny. Pollyanna obudziwszy się, spojrzała z westchnieniem w niebo, bo ciotka Polly przy pochmurnej pogodzie czuła się zazwyczaj jeszcze gorzej. Nucąc jednak jakąś wesołą piosenkę, Pollyanna pobiegła do kuchni i zajęła się przygotowywaniem śniadania.
— Muszę koniecznie zrobić kukurydzowe placki, — szeptała do siebie — to może ciotce Polly humor się trochę poprawi i na inne rzeczy nie będzie zwracała uwagi.
W pół godziny później pukała już do drzwi sypialni pani Chilton.
— Już wstałaś, cioteczko? Ach, to doskonale! Sama się nawet uczesałaś dzisiaj?
— Nie mogłam spać absolutnie, więc wolałam podnieść się, — westchnęła ciotka Polly niechętnie. — Uczesałam się sama, bo ciebie tu nie było.
— Ależ ja nie przypuszczałam, że ty tak wcześnie będziesz gotowa, — tłumaczyła się ze skruchą Pollyanna. — Mniejsza o to jednak. Zrobiłam ci dzisiaj niespodziankę.
— Żadna niespodzianka w takim dniu nie może