Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.

zaśmiała się pani Chilton, wstając aby wyjść z pokoju i czując się nagle winną tego, że niejednokrotnie denerwowało ją to wieczne zadowolenie Pollyanny.
Podczas następnych kilku dni, gdy listy w sprawie zimowego pobytu Pollyannny w Bostonie wędrowały tam i z powrotem, Pollyanna przygotowywała się do wyjazdu w ten sposób, że niezmordowanie składała wizyty swym licznym przyjaciołom w Beldingsville.
Każdy niemal w małej wiosce Vermont znał teraz Pollyannę i prawie każdy przyjmował udział w jej grze. Ci, którzy udziału nie przyjmowali, nie byli winni, bowiem nie zdawali sobie sprawy, czym właściwie była „gra w zadowolenie“. Tak więc z domu do domu obnosiła Pollyanna wiadomość, że wyjeżdża do Bostonu na całą zimę. Wszyscy wyrażali żal z tego powodu począwszy od Nancy, królującej w kuchni ciotki Polly, aż do właściciela obszernego domu na wzgórku, pana Johna Pendletona.
Nancy nie zawaha się wyznać szczerze wszystkim, z wyjątkiem swej chlebodawczyni, że uważa tę wycieczkę do Bostonu za wariactwo i że ona ze swej strony wolałaby zabrać ze sobą pannę Pollyannę do swych rodziców, mieszkających w Corners. Wówczas pani Polly mogłaby spokojnie pojechać do Niemiec.
Zamieszkujący na wzgórku John Pendleton powiedział właściwie to samo, tylko nie zawahał się wyznać tego szczerze również i pani Chilton. Co do Jimmy, dwunastoletniego chłopca, którego John Pendleton przyjął do swego domu dzięki Pollyannie i którego adoptował (już z własnej woli), co do