Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/271

Ta strona została skorygowana.

Pollyanna zerwała się z krzesła i podbiegła do ciotki.
— Ach, ciociu Polly, ja nic złego nie chciałam... to był tylko żart, — szeptała zrozpaczona, nie sądziłam, że aż tak głęboko weźmiesz sobie moje postępowanie do serca.
— Wiem, że nic złego nie chciałaś, — rzuciła ciotka Polly, usiłując ukryć swe wzruszenie. — Wiem, że nie byłaś przygotowana na to. Ale dałaś mi dobrą nauczkę, która mi się na przyszłość bardzo przyda...
W tej chwili ciotka Polly rozpłakała się i nie dokończyła rozpoczętego zdania, bo już się znalazła w silnych, kochających objęciach Pollyanny.


ROZDZIAŁ XXVIII
Jimmy i Jamie.

Nie tylko dla Pollyanny zima ta była taka ciężka do przetrwania. Przebywający w Bostonie Jimmy Pendleton, mimo wielu zajęć, które zajmowały mu czas i myśli, co raz bardziej przekonywał się, że nic mu nie może zastąpić widoku pewnej pary błękitnych, roześmianych oczu, srebrzystego śmiechu i wesołego, dźwięcznego głosiku.
Mówił sobie, że gdyby nie pani Carew i nie świadomość, że może jej w czymśkolwiek pomóc, życie nie przedstawiałoby dlań żadnej wartości. Ale przy pani Carew także nie był zupełnie spokojny, bo towarzyszył jej zazwyczaj Jamie, a Jamie naprowadzał myśli o Pollyannie, myśli przykre i ponure.