jąc w zadumie głową. — Utwierdza to mnie jeszcze bardziej w tym mniemaniu. Pomyślcie. Kochał kiedyś jej matkę, nie mógł jej zdobyć, teraz byłoby całkiem naturalne, gdyby zakochał się w córce i tym razem z wzajemnością.
— Ach, Jamie, ty niepoprawny zmyślaczu bajek! — zgromiła go pani Carew, śmiejąc się nerwowo. — Przecież to nie jest nowela, to życie realne. — Pollyanna jest dla niego za młoda. Pan Pendleton powinien się ożenić z kobietą, a nie z dzieckiem, to znaczy, powinien się ożenić z kimś... — urwała nagle, usiłując swą myśl dokładniej wytłumaczyć.
— Możliwe, ale nie widzę tragedii, jeżeli się ożeni z dziewczyną, którą kocha, — argumentował Jamie. — I naprawdę będzie wszystko w porządku. Czyż mieliśmy od niej jakiś list, w którym nie wspomniałaby o Pendletonie? A wiecie przecież, że on także we wszystkich swych listach pisze tylko o niej.
Pani Carew nagle wstała.
— Tak, wiem, — wyszeptała, przestawiając nerwowo jakieś drobiazgi na stoliku. — Ale... — nie dokończyła rozpoczętego zdania i po chwili wyszła z pokoju.
Gdy wróciła po pięciu minutach, ku swemu wielkiemu zdziwieniu skonstatowała, że Jimmy już poszedł.
— Jakto, sądziłam, że wybiera się z nami na przyjęcie do dziewcząt! — zawołała.
— I ja tak myślałem, — zmarszczył brwi Jamie. — Wytłumaczył mi jednak, że musi nagle wyjechać i, że przyszedł tylko po to, aby panią prze-
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/278
Ta strona została skorygowana.