Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/279

Ta strona została skorygowana.

prosić. Prawie bez pożegnania wyszedł. Właściwie, — oczy Jamie zapałały w tej chwili — nie wiem, co o tym myśleć, ale podejrzewam... Nasuwa mi to wiele do myślenia: — Zapomniał jednak natychmiast o Jimmy i Pollyannie i położył przed panią Carew dwa listy, które mu przyniosła poranna poczta.
— Ach, — Jamie! — zawołała pani Carew wzruszona, po przeczytaniu listów. — Jaka ja jestem z ciebie dumna! — Oczy jej nabiegły łzami, gdy spojrzała na rozradowaną twarz swego wychowańca.


ROZDZIAŁ XXIX.
Jimmy i John.

Na małej stacyjce w Beldingsville wysiadł tej samej soboty wieczorem wysoki młodzieniec o twarzy smutnej, lecz spokojnej. Twarz młodzieńca była jeszcze bardziej blada i smutna, gdy nazajutrz rano szedł wiejską uliczką w stronę dworku Harringtonów. Dostrzegłszy z daleka tak dobrze znajomą twarzyczkę, otoczoną puklami jasnych włosów i znikającą wewnątrz altany, młodzieniec minął frontowe wejście i przez ogród ruszył spiesznym krokiem, kierując się w stronę właścicielki tej uroczej twarzyczki.
— Jimmy! — zawołała Pollyanna, patrząc nań rozradowanym wzrokiem. — Skąd się tutaj wziąłeś?