— Widzisz, postanowiłem usunąć się na plan dalszy i pozostawić jemu wszelkie możliwości, chociaż mnie to bardzo bolało, moja mała dziewczynko. I dopiero wczoraj rano dowiedziałem się o wszystkim. Ale dowiedziałem się jeszcze o tym, co mi również nie sprawiło radości. Jamie mi powiedział, że jest ktoś, kim ty jesteś poważnie zajęta. Tym razem nie mam zamiaru ustępować, Pollyanno. Nie mam najmniejszego zamiaru, chociaż ten człowiek tak wiele dla mnie zrobił. John Pendleton jest dojrzałym mężczyzną, ma zdrowe ręce i zdrowe nogi, więc niech ze mną walczy. Jeżeli naprawdę go kochasz, jeżeli...
Lecz w oczach Pollyanny odmalowało się teraz zdumienie.
— John Pendleton! Jimmy, co ty wygadujesz? Co ty mówisz o Johnie Pendletonie?
Nieopisana radość przeistoczyła teraz twarz Jimmy. Wyciągnął obydwie ręce.
— Więc to nieprawda, nieprawda? Widzę w twoich oczach, że go nie kochasz!
Pollyanna cofnęła się. Była blada i drżąca.
— Jimmy, co masz na myśli? Co chciałeś przez to powiedzieć? — szeptała błagalnie.
— Podejrzewałem, że jesteś zakochana w wuju Johnie, rozumiesz? Jamie jest przekonany o tym i jest pewny, że i wuj John cię kocha. Nic dziwnego, że i ja w to uwierzyłem. Przecież wuj John tylko mówi o tobie, a kiedyś podobno kochał się w twojej matce...
Z piersi Pollyanny dobył się głuchy szloch. Pobladłą nagle twarz ukryła w dłoniach. Jimmy zbli-
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/282
Ta strona została skorygowana.