Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/299

Ta strona została skorygowana.

— Tak. Dowiedziałem się dlaczego, bo Pollyanna prosiła mnie, abym dowiedział się czegoś o moim ojcu i o moich krewnych.
— Do diabła! myślałem, że Polly Chilton ma więcej rozumu, ale to właściwie na nią wygląda. Harringtonowie zawsze byli dumni ze swego pochodzenia, — zawołał niechętnie pan Pendleton. — No i co będzie?
— Chciałem już powiedzieć Pollyannie, że nic nie wiem o moim ojcu, gdy nagle przypomniałem sobie tę kopertę. Postanowiłem nic jej o tym nie wspominać, dopóki sami zawartości koperty nie zobaczymy. Przecież istnieje coś, czego ojciec nie chciał mi powiedzieć, dopóki nie skończę trzydziestu lat. Może to „coś“ jest właśnie tajemnicą mego życia. Muszę teraz tę tajemnicę bezwarunkowo zgłębić.
— Ależ, Jimmy, chłopcze, nie bądź taki tragiczny. Może ta tajemnica okaże się radosna. Może to właśnie wyjaśni całą twoją sytuację.
— Możliwe. Ale wobec tego, dlaczego ojciec chciał, żebym dowiedział się o niej dopiero po skończeniu lat trzydziestu? Nie, wuju Johnie, widocznie chodziło mu o to, abym był już dojrzały i mocny, żeby mnie ta wiadomość nie złamała. Zrozum, nie mam o to żalu do mego ojca. Cokolwiek by to nie było, w każdym razie muszę się dowiedzieć. Zechcesz tę kopertę otworzyć? Przecież znajduje się ona pod twoją opieką?
John Pendleton podniósł się z krzesła.
— Zaraz ją przyniosę, — rzekł. W trzy minuty później koperta znajdowała się już na biurku przed