Della Wetherby wbiegła po eleganckich schodach prowadzących do mieszkania jej siostry na Commonwealth Avenue i energicznym ruchem przycisnęła guzik elektrycznego dzwonka. Od czubka szerokoskrzydłego kapelusza aż do obcasów skromnych pantofli emanowało z niej zdrowie, lotność umysłu i stanowczość decyzji. Nawet w głosie, gdy witała pokojówkę otwierającą jej drzwi, wibrowała szczera radość życia.
— Dzień dobry, Mary. Czy jest moja siostra?
— O... owszem, madame, pani Carew jest w domu, — zawahała się dziewczyna, — ale dała mi polecenie, że nie ma ochoty widzieć nikogo.
— Istotnie? Ponieważ ja nie jestem „ktoś“, więc mnie chyba zechce zobaczyć, — uśmiechnęła się panna Wetherby. — Nie bój się, już na siebie wezmę całą winę, — skinęła głową, odpowiadając na przerażone spojrzenie dziewczyny. — Gdzie jest pani, w salonie?
— Tak, madame, ale zaznaczyła... — Panna Wetherby jednak była już na półpiętrze i pokojówka ze zrozpaczoną miną, rada nie rada musiała się cofnąć.
Znalazłszy się w hallu na górze, Della Wetherby
Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/3
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ I.
Della mówi to, co myśli