i cisnął nim z całych sił. Po dłuższej chwili przybiegł z powrotem do Pollyanny, która ciągle jeszcze siedziała na kamiennym murku.
— Załóżmy się, że dobiegnę do tej sosny prędzej od ciebie, — zawołał wyzywająco.
— Możemy się założyć, — odpowiedziała Pollyanna, podnosząc się z miejsca.
Wyścigi się jednak nie udały, bo Pollyanna przypomniała sobie w porę, że lekarze zabronili jej biegać. Ale Jimmy nie zważał już na to. Policzki mu już nie pałały i do oczu przestały napływać łzy. Jimmy teraz był znowu sobą.
Gdy zbliżał się ósmy września — dzień przybycia Pollyanny — pani Ruta Carew stawała się co raz bardziej zdenerwowana i podniecona. Zaznaczała wszystkim, że żałuje danej siostrze obietnicy przyjęcia do siebie dziecka i żałuje tego właściwie od pierwszej chwili. Istotnie, nim jeszcze minęło dwadzieścia cztery godziny od wyrażenia zgody, napisała do siostry, żądając od niej zwolnienia z danego tak nieopatrznie słowa, Della jednak odpowiedziała, że niestety, jest za późno, gdyż zarówno ona, jak i dr. Ames napisali już do państwa Chilton.
Wkrótce potem przyszedł drugi list od Delli, w którym komunikowała, że pani Chilton wyraziła swą zgodę i że w najbliższych dniach przybędzie