Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/302

Ta strona została skorygowana.

mi, a później przestał mówić. Pamiętam, że jak umierał, chciał mi coś powiedzieć na temat tej koperty. Na pewno chciał mi powiedzieć, abym ją otworzył i abym zwrócił się do rodziny matki. A może tylko chciał mnie prosić, abym tę kopertę schował i nie pozwolił jej sobie odebrać. Nie rozumiałem jego myśli, lecz obiecałem mu strzedz tej koperty. Nie wiem, czy mu to sprawiło ulgę, sądzę raczej, że zmartwił się jeszcze bardziej. Nie rozumiałem go. Biedny ojciec!
— A może teraz zajrzymy do tych papierów, — zaproponował John Pendleton. — Wśród tych dokumentów musi jeszcze być jakiś list do ciebie, o ile się nie mylę. Czy nie chciałbyś go przeczytać?
— Tak, naturalnie. A potem... — młodzieniec zaśmiał się nieoczekiwanie i spojrzał na zegarek. — Zastanawiałem się nad tym, jak prędko będę mógł wrócić... do Pollyanny.
Głęboka zmarszczka pojawiła się na czole Johna Pendletona. Spojrzał na swego wychowanka, zawahał się i rzekł:
— Wiem, że pragniesz zobaczyć się z Pollyanną, mój chłopcze, i rozumiem cię doskonale, ale uważam, że w obecnych okolicznościach, powinieneś najprzód udać się z tymi dokumentami do pani Carew.
Jimmy zmarszczył brwi i zamyślił się na chwilę.
— Dobrze, sir, masz słuszność, — przyznał zrezygnowany.
— Czekaj, jeżeli nie masz nic przeciwko temu, chętnie pojechałbym razem z tobą, — ciągnął dalej John Pendleton, dziwnie onieśmielony. — Mam pewną sprawę do niej, więc chciałbym niezwłocznie