Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

do Bostonu, aby pozałatwiać najważniejsze sprawy, związane ze szkołą i temu podobne. Nie pozostawało więc nic innego, tylko czekać cierpliwie i zdać się na łaskę losu. Pani Carew orientowała się w tym, zrezygnowana, lecz niechętna. Usiłowała być nawet uprzejma, gdy Della i pani Chilton zjawiły się z zapowiedzianą wizytą, a jednocześnie zadowolona była, że nie musi pani Chilton dotrzymywać towarzystwa, bowiem ciotka Pollyanny, podczas krótkiego pobytu w Bostonie miała mnóstwo spraw do załatwienia.
Całe szczęście, że przybycie Pollyanny miało nastąpić nie później niż ósmego września, bo pani Carew miała chociaż niezbyt wiele czasu na zastanawianie się nad owym „szaleńczym pomysłem tej zwarjowanej Delli“.
Nie trzeba przypuszczać, że Della nie zdawała sobie sprawy ze stanu, w jakim znajdowała się jej siostra. Jeżeli pozornie patrzyła na wszystko z najzupełniejszym spokojem, to w głębi duszy lękała się dalszych następstw. Wierzyła tylko w Pollyannę i to jej dawało pewność, że dziewczynka zdoła zaskarbić sobie serce pani Carew. Właśnie z tego względu urządziła wszystko w ten sposób, że pani Carew miała wyjść po nią i po Pollyannę na dworzec, jednak po przedstawieniu dziewczynki i po pierwszych powitaniach, pod jakimś pierwszym lepszym pretekstem oddaliła się śpiesznie. Pani Carew zdążyła zaledwie spojrzeć na swą nową pupilkę, gdy nagle zorientowała się, że została sama z dzieckiem.
— Ach, Dello, Dello, nie odchodź, przecież ja nie mogę... — zawołała w podnieceniu, spoglądając roz-