Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/39

Ta strona została skorygowana.


„Moja droga siostrzyczko“, pisała pani Carew. „Na miłość boską, Dello, dlaczego nie uprzedziłaś mnie, czego mogę się spodziewać od dziecka, które pod twoją presją przyjęłam do swego domu? Zaczynam poprostu szaleć, a nie mogę jej przecież pozbyć się tak bez powodu. Próbowałam już trzykrotnie, lecz za każdym razem, nim zdążę wypowiedzieć słowo, ta mała zawsze mi przerywa, zachwycając się swoją obecną sytuacją, opowiadając, jak jej u mnie dobrze, jaka jest zadowolona i jaka ja jestem dobra, że pozwoliłam jej przyjechać do siebie na ten czas, kiedy jej ciotka Polly przebywa w Niemczech. Powiedz sama, czy mogę w takim wypadku wyjawić jej to, co myślę? Czy mogę powiedzieć jej: „Proszę cię, możebyś pojechała do domu, bo mnie jesteś niepotrzebna“. Najstraszniejsze jest to, że temu dziecku nawet na chwilę nie przyjdzie do głowy, że goszczę ją u siebie z taką niechęcią, a ja jej tej myśli wcale nie podsuwam.
„Oczywiście, gdyby zaczęła mi prawić jakieś kazania na temat moich grzechów, z pewnością odesłałabym ją natychmiast. Zapowiedziałam Ci na samym początku, że kazań jej nie zniosę i nie zniosłabym napewno. Już kilkakrotnie miałam wrażenie, że właśnie jakieś kazania się rozpoczną, lecz zazwyczaj w takich sytuacjach zaczyna mi w najniewinniejszy sposób opowiadać o Paniach Dobroczynnych. Mądrze robi, jeżeli chce dłużej tutaj zostać.