Strona:E Porter Pollyanna dorasta.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

nie żywię sympatii dla tego wszystkiego — dla tej atmosfery ponurej, dla braku celu, dla ustawicznego nurzania się w niezadowoleniu i goryczy.
— Cóż zrobić, kiedy dusza moja goryczą jest przepełniona.
— Ale tak być nie powinno.
— Dlaczego nie? Jak mam na to zaradzić?
Della Wetherby uczyniła ruch zniecierpliwienia.
— Posłuchaj, Rutko, — odezwała się. — Masz zaledwie trzydzieści trzy lata. Jesteś zdrowa, a właściwie byłabyś, gdybyś inaczej w stosunku do siebie samej postępowała — możesz rozporządzać swobodnie czasem i pieniędzmi. Z pewnością każdy, kto by znał twoje warunki, musiałby orzec, że mogłabyś znaleźć sobie coś podczas takiego pięknego ranka, zamiast siedzieć skrzywiona w tym ponurym domu i nakazywać służącej, żeby nikogo do ciebie nie wpuszczała.
— Ależ ja nie chcę nikogo widzieć.
— Będąc na twoim miejscu, zmusiłabym się do tego, aby właśnie chcieć kogoś zobaczyć.
Pani Carew westchnęła głęboko i odwróciła głowę.
— Ach, Dello, dlaczego ty tego nie możesz zrozumieć? Nie jestem podobna do ciebie. Nie mogę zapomnieć.
Skurcz bólu przemknął po twarzy młodszej kobiety.
— Masz na myśli Jamie, przypuszczam. Ja także nie zapomniałam, kochanie. Naturalnie, nie mogłabym. Ale przygnębienie nie dopomoże nam do odnalezienia naszego chłopca.